Last but not least. Istnieje jeszcze jedna kategoria osób których życie stanie się ciekawsze, po wprowadzeniu BSP do jednostek artylerii. Jest nią personel latający, w tym szczególnie personel latający 1 Brygady Lotnictwa Wojsk Lądowych. Rekrutuje się on min. z osób które miały okazję przyglądać się tworzeniu zrębów dywizjonu rozpoznania powietrznego. Wydają się oni pamiętać czasy kiedy bezzałogowce były nowinką, następnie denerwującym śmieciem w powietrzu, następnie innym statkiem powietrznym, następnie współużytkownikiem tejże przestrzeni powietrznej. Teraz, kiedy jednostka jest na tyle ukształtowana i doświadczona, że potrafi współdziałać z załogowmi statkami powietrznymi w locie, nie stwarzając zagrożenia większego niż poprzez fakt przebywania BSP w powietrzu, nastąpił powrót do początku, a tym samym do mitów zweryfikowanych lata temu. Historia est magistra vitae, tak więc należy z niej czerpać. Jeśli więc uznajemy za uzasadnione wstawienie BSP w struktury jednostek artylerii, to korzystając z przeszłych doświadczeń, należałoby dać personelowi latającemu możliwość zaopatrzenia się w białe, jedwabne szaliki, zapobiegające otarciom szyi podczas ciągłego okręcania głowy w poszukiwaniu szarego samolociku, który teraz będzie mógł pojawić się z każdej możliwej strony. Szaliki będą przydatne szczególnie w czasie wspólnych ćwiczeń z artylerią.
Spokój burzy jedynie fakt, że komisja badania wypadków lotniczych może nie podzielać powszechnego entuzjazmu dla powrotu do korzeni. Jednak nie należy zapominać, że wprowadzenie BSP do jednostek artylerii poprzedzone było się, prawdopodobnie, szeregiem analiz, wśród których miała zapewne szansę znaleźć się analiza z punktu widzenia bezpieczeństwa lotów. I prawdopodobnie wypadła ona satysfakcjonująco, skoro BSP ma trafić w ręce artylerzystów.
Zdj.: Typowy strój pilota z czasów I wojny światowej. Widoczny jedwabny szalik zabezpieczający szyję pilota przed otarciami, mogącymi powstać na skutek ciągłego okręcania głowy podczas lotu. Po wprowadzeniu dronów w struktury jednostek artylerii, jedwabny szalik ma szansę wrócić do łask. Oprócz zabezpieczenia szyi personelu latającego, może mieć znaczenie sygnalizacyjne. Dowódca artyleryjski, posiadający na swoim stanie bezzałogowce, np. na poligonie Drawsko, widzi pilota w szaliku i od razu rozumie, że piloci mają świadomość, że drony mogą być w powietrzu. Nie ma szalików – powód do niepokoju, telefonowania, wyjaśniania, ustalania, itd. Zdjęcie: nationalmuseum.af.mil