Używanie tych samych samych standardów częściowo ułatwia pracę oraz daje pewien dalekosiężny efekt w postaci zintegrowania ludzi je stosujących, wokół powodów dla których standardy zostały stworzone. Bezzałogowe statki powietrzne (BSP), przeżywają gwałtowny rozwój także w Polsce.
Ponieważ największe doświadczenie w zakresie wykorzystania BSP posiada wojsko, warto spojrzeć na to, co z tego doświadczenia wynika w kwestii pewnej ograniczonej standaryzacji i jak może to zadziałać w całym lotnictwie bezzałogowym w kraju.
W niniejszym artykule spróbujemy ująć w ramy, nazewnictwo niektórych elementów związanych z bezzałogowymi statkami powietrznymi (BSP). Próżno szukać tutaj rozbudowanych definicji i głębokich reguł językowych oraz ścisłego trzymania się nomenklatury technicznej, aczkolwiek nie nastąpiło całkowite od nich odejście. Propozycje, które zostały zawarte, wynikają z praktyki, a nie z wieloletnich badań nad językiem. To tak, jak w znanym pytaniu – „ile pali samochód?”. Na takie stwierdzenie obruszy się zarówno językoznawca (palić można papierosa, a samochód zużywa paliwo), jak również konstruktor (w samochodzie, a konkretnie w silniku, następuje spalanie paliwa). Nie obruszy się za to inny kierowca, co więcej, uzna pytanie za całkowicie normalne. Tak więc po wyjaśnieniu, jak bardzo obrazoburczym językowo będzie dalsza część, zobaczmy co wynika z praktyki. W niektórych miejscach znajdziemy odnośniki do nazw i skrótów angielskich. Ma to na celu ułatwienie zrozumienia o jakim przedmiocie jest mowa, wobec faktu „rozrzutu” terminologii w języku polskim.
Na początek określmy o czym właściwie mówimy. Na ile zasadne jest używanie określenia bezzałogowe statki powietrzne (ang. UAV), a na ile bezzałogowe systemy latające (ang. UAS).
Więcej w najbliższym numerze miesięcznika Armia