Termin dostawy systemów Aerostar dla Sił Zbrojnych RP, spowodował zainteresowanie się mediów stanem realizacji umowy zakupu. W efekcie mogliśmy oglądać i czytać reportaże z ośrodka szkolenia firmy Aeronautics w kibucu Gvulot (Zach. Negev).
Temat pojawił się 14.10.2010, w Rzeczpospolitej, w postaci artykułu „Szkolenie na izraelskiej pustyni” oraz w telewizji TVN w dniu 14.10.2010 jako reportaż z kibucu pt „Polacy ćwiczą podglądanie z nieba”.
W obu reportażach widoczne są samoloty przeznaczone dla naszego kraju, o czym świadczą namalowane szachownice.
Zwraca też uwagę silnik Zanzottera 498i (dwusuwowy). Oznacza to iż producent zdecydował się na pozostawienie poprzedniego silnika, w płatowcu o konstrukcji dostosowanej do większego silnika czterosuwowego.
W konsekwencji, należy się liczyć z trudnościami w operowaniu samolotem na wysokościach typowych dla misji w PKW Afganistan. Nie jest także możliwe aby z tym silnikiem, samolot zdołał się wznieść z pasa lotniska w Ghazni (dł 400 m, wysokość NPM ok 2200 m) ogrodzonego obwałowaniem. Należy więc liczyć się z zastosowaniem, do startów, jakiegoś urządzenia wspomagającego, czy to w postaci wspomagającego silnika rakietowego, czy też w postaci wyciągarki. Biorąc pod uwagę doświadczenia firmy Aeronautics w produkcji innych rodzajów BSP, bardziej prawdopodobne wydaje się to drugie rozwiązanie.
Przy okazji pojawia się pytanie o to, czy żołnierze zdążą zakończyć szkolenie w terminie umożliwiającym im udział w nadchodzącej zmianie PKW. Rotacja za pasem, tymczasem samoloty nie są przyjęte przez stronę polską. Z oświadczeń polityków wynika, iż sprzęt trafi od razu do Afganistanu. Tym samym obloty i sprawdzenia będą musiały być dokonane w tamtym rejonie świata.
Oblotów nie będzie mógł dokonać personel producenta, ze względu na postrzeganie Afganistanu jako państwo wrogie państwu Izrael. Z drugiej strony, sprzęt musi być sprawdzony w powietrzu. Wydaje się więc prawdopodobne, iż sprawdzeń dokona wynajęta, przez producenta, firma zewnętrzna.
Poniżej oba doniesienia medialne.
Rzeczpospolita
SZKOLENIE NA IZRAELSKIEJ PUSTYNI
Bezzałogowe samoloty Aerostar będą oczami polskiej armii w Afganistanie. Talibowie przestaną się czuć bezpiecznie
Pustynia Negew, środkowy Izrael. Z dala od głównych dróg znajduje się stare lotnisko. Rozklekotany płot, stosy zardzewiałych beczek po paliwie, szczątki baraków. Na pierwszy rzut oka – zapomniana przez ludzi ruina. Szybko przy płocie pojawia się jednak uzbrojony strażnik w ciemnych okularach i jarmułce na głowie. Wystarczy zaś wjechać za bramę, by zobaczyć, że pas startowy jest odnowiony, a w głębi lotniska stoją nowoczesne, klimatyzowane pawilony.
Nad pawilonami powiewają flagi izraelska i polska. Wokół kręci się kilkudziesięciu postawnych, krótko ostrzyżonych mężczyzn o słowiańskich rysach. Choć nie noszą mundurów, bo na terytorium Izraela są nieoficjalnie, od razu widać, że to żołnierze. Polacy z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych, na co dzień stacjonujący w Mirosławcu (Zachodniopomorskie).
Jak mały szybowiec
Co robią w środku pustyni Negew, kilka tysięcy kilometrów od swojej jednostki? Dobiega tu końca specjalistyczne szkolenie żołnierzy, którzy niedługo pojadą jeszcze dalej – do Afganistanu. Będą tam obsługiwać supernowoczesne bezzałogowe samoloty rozpoznawcze Aerostar, które Polska kupiła od izraelskiej firmy Aeronautics. Mamy być świadkami lotu jednej z maszyn.
Cztery sztuki stoją w szeregu w niewielkim hangarze. Pomalowany na szaro aerostar wygląda jak duży model samolotu na baterię lub mały szybowiec. Maszyna o rozpiętości skrzydeł 7,5 metra na pierwszy rzut oka nie robi większego wrażenia. Jest jednak warta fortunę. Sama kamera umieszczona w podwoziu kosztuje pół miliona dolarów. To właśnie ona jest najważniejszą częścią konstrukcji.
Żołnierze wytaczają samolot. Na skrzydłach i na ogonie, ponad numerem identyfikacyjnym 2304, namalowano polskie szachownice. Niewielki silnik pracuje z potwornym hukiem. Trzeba nałożyć ochronne słuchawki. Maszyna na pasie startowym błyskawicznie nabiera prędkości, by lekko wznieść się w górę. Po kilku chwilach szara sylwetka znika w przestworzach.
Przenosimy się do pomalowanego w barwy ochronne kontenera z anteną, z którego polscy żołnierze sterują maszyną. Wnętrze wygląda jak kokpit statku kosmicznego z „Gwiezdnych wojen”. Przyrządy kontrolne, niezliczona ilość przycisków, radary, wirtualne mapy i ekrany komputerów, na których widać obraz z kamery aerostara. Wyposażona jest ona w znakomitą soczewkę, która pozwala z odległości kilku kilometrów odczytać tablicę rejestracyjną samochodu.
Ratować życie
– Myślę, że aerostary pozwolą uratować w Afganistanie wielu naszych kolegów – mówi sterujący kamerą dowódca misji kapitan Mariusz Antkiewicz. – Dzięki nim będziemy mogli odpowiednio szybko wykryć ludzi, którzy próbują zrobić nam krzywdę. W ten sposób stracą jeden ze swych głównych atutów: element zaskoczenia.
Maszyny będą mogły śledzić każdy ruch talibów. Pozwoli to zminimalizować ryzyko zasadzki czy ataku na którąś z polskich baz. Duża część polskich strat w Afganistanie to właśnie skutek pułapek. Teraz aerostary będą monitorować drogi, którymi poruszają się nasi żołnierze.
– Żeby wkopać 200 kilo materiałów wybuchowych w drogę, potrzeba trzech godzin. Nawet jeżeli nie nakryjemy talibów na gorącym uczynku, i tak zauważymy z powietrza, że coś jest nie tak. Piasek z głębi, który podczas kopania znajdzie się na górze, jest bowiem zimniejszy. W podczerwieni zauważymy, że ma inny odcień i wykryjemy minę – wyjaśnia starszy sierżant Leszek Jaśniak.
Zasięg samolotu to ponad 200 km. Szansa, by na tym obszarze nieprzyjaciel był w stanie coś zrobić bez wiedzy polskich żołnierzy, jest niewielka.
Sprawdzone na wojnie
Wszystkie szanujące się nowoczesne armie świata używają obecnie bezzałogowych samolotów. Wojsko Polskie korzysta już z orbiterów, mniejszych maszyn o znacznie krótszym zasięgu, także wyprodukowanych przez Aeronautics. Aerostary to spory krok naprzód. Polska kupiła osiem sztuk za ponad 30 mln dolarów. Cztery mają za dwa tygodnie trafić do Afganistanu, cztery będą wykorzystywane w kraju.
– Zaletą naszych bezzałogowców jest to, że cały czas są w akcji. Biorą udział w prowadzonych przez Izrael wojnach i operacjach antyterrorystycznych. Jesteśmy więc nie tylko teoretykami, ale też praktykami. Możemy przekazać wam technologię, ale także doświadczenie – tłumaczy Itay Sherman z Aeronautics. – Izraelska armia używała naszych maszyn podczas niedawnej interwencji w Strefie Gazy. Żołnierze byli z nich niezwykle zadowoleni.
Bezzałogowe samoloty, a także kamery umieszczone na balonach unoszących się w pobliżu Strefy Gazy, pozwoliły Izraelczykom uniemożliwić wiele akcji przeciwnika. Cały czas monitorowały pas ziemi niczyjej między granicą Izraela a zabudowaniami miasta Gaza. Palestyńscy bojownicy nagminnie próbowali przedrzeć się przez ten pas. Na przedmieściach ustawiali zaś wyrzutnie rakiet.
Co się dzieje, gdy Aerostar wykryje niepokojącą aktywność nieprzyjaciela? – Kiedy samolot zlokalizuje cel, natychmiast przesyła jego współrzędne do bazy. W ciągu ułamków sekund w miejsce to mogą się posypać pociski artyleryjskie lub rakiety. Wszystko dzieje się tak szybko, że przeciwnik nawet nie wie, co w niego uderzyło – tłumaczy Sherman.
Polscy żołnierze szkolą się w Izraelu od czterech miesięcy (co ciekawe, Izraelczykom opanowanie obsługi aerostarów zajmuje dwa lata). Przez ten czas mieszkali w Gvulot w pobliżu lotniska. Chwalą żydowskich mieszkańców kibucu, którzy nie tylko ich żywili, ale też zapraszali do udziału w swoich świętach.
Ceniony sojusznik
– Byliśmy zaskoczeni tym, jak pozytywnie Żydzi są nastawieni do Polaków. To naprawdę bardzo sympatyczni, gościnni ludzie – mówi jeden z żołnierzy, który chce pozostać anonimowy ze względu na rychły wyjazd do Afganistanu. – Duże wrażenie zrobili na nas także faceci, którzy nasz szkolili. Izraelczycy naprawdę znają się na wojennym rzemiośle.
Izraelczycy zaprosili Polaków do Jerozolimy, gdzie zobaczyli miejsca święte, zwiedzili też instytut Yad Vashem. Znają już podstawowe hebrajskie słowa takie jak „toda” (dziękuję) czy „boker-tov” (dzień dobry).
Kontrakt na aerostary to tylko jeden z licznych izraelsko-polskich projektów w dziedzinie bezpieczeństwa. Intensywnie współpracują obie armie, firmy zbrojeniowe i przede wszystkim służby specjalne.
– Polska jest krajem niezwykle cenionym w izraelskich kołach wojskowych. To dla izraelskiego wojska naprawdę ważny i cenny partner. Mamy tych samych wrogów i tych samych przyjaciół – mówi Yossi Melman, znany izraelski dziennikarz i specjalista ds. wojskowości.
Według niego współpraca wojskowa między Polską a Izraelem wpisuje się w szerszy trend. – Jeszcze 20 lat temu wasz kraj miał tu bardzo złą prasę. Oskarżano was o współudział w Holokauście. Teraz Polacy są jednym z najpopularniejszych narodów wśród Żydów. Izraelczycy myślą o Polsce z nostalgią jako o kraju przodków, ale też jako o sprawdzonym sojuszniku, na którego zawsze mogą liczyć – podkreśla Melman.