MON zerwał kontrakt na dostawę samolotów bezzałogowych Aerostar.
Resort obrony narodowej zerwał kontrakt z izraelską firmą na dostawę samolotów bezzałogowych Aerostar dla polskiej armii – dowiedział się portal polska-zbrojna.pl. Firma, kolejny raz nie wywiązała się z umowy. Teraz będzie musiała zapłacić karę umowną.
Waldemar Skrzypczak, wiceminister obrony odpowiedzialny w ministerstwie obrony narodowej za zakupy przyznał, że producent Aerostarów, izraelska firma Aeronautics Defense System, znowu nie dotrzymała terminów dostaw sprzętu oraz nie zapewniła usługi rozpoznania obrazowego na rzecz polskich żołnierzy w Afganistanie. – Staraliśmy się uniknąć decyzji o zerwaniu kontraktu – wyjaśnia wiceminister Skrzypczak – Nie mogliśmy jednak dłużej zwlekać. Byłoby to z naszej strony działanie na szkodę wojska i Skarbu Państwa.
Jeden zestaw samolotów bezzałogowych średniego zasięgu miał trafić do naszych żołnierzy w Afganistanie we wrześniu 2010 roku. Drugi natomiast miał być wykorzystywany w kraju do szkolenia. Stworzono już 50-osobową jednostkę wojskową, która miała obsługiwać bezzałogowce. Jej żołnierze przeszli skomplikowaną procedurę rekrutacji, potem były kosztowne szkolenia również zagranicą. Tymczasem sprzętu kupionego przez armię do dziś nie ma. – Niestety przez to, że producent nie wywiązał się z kontraktu, jednostka nie osiągnęła gotowości bojowej – mówi Skrzypczak.
więcej na polska-zbrojna.pl czyli TUTAJ
Stało się więc to, co „krążyło w powietrzu” od czasu problemów z częstotliwością lotów Aerostarów, które zaczęły się na początku tego roku. Decyzja o zerwaniu kontraktu, sięga o wiele głębiej niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Myślenie w kategorii „jeśli nie ma Aerostara, to teraz będzie Hermes, ponieważ był drugi w tamtym przetargu” może okazać się złudne. Dziś sytuacja na szachownicy wygląda całkiem inaczej, niż w dniu rozstrzygnięcia przetargu. Nastąpiło ono w roku 2010 czyli w sytuacji kiedy polski kontyngent w Afganistanie potrzebował zapewnienia zobrazowań z powietrza, z systemu o większej długotrwałości lotu i zasięgu niż Orbiter. Jednakże nie należy zapominać, że proces przygotowania wymagań i realizacji przedsięwzięć przetargowych przypadł na lata 2008 i 2009. W tamtych latach Polska, wydawała się być postrzegana jako niezbyt obiecujący rynek dla BSP.
Obecnie WP użytkuje operacyjnie trzy rodzaje BSP (i potrafi współpracować z kilkoma innymi), a deklaracje MON, co do kierunków modernizacji, powodują gwałtowny wzrost zainteresowania czołowych producentów, co można było obserwować podczas ostatniego MSPO. „Apetyt” MON wydaje się wzrastać, a to ze względu na szanse jakie w BSP zaczynają dostrzegać polskie Siły Powietrzne (SP). Jak wiadomo przegapiły one moment wprowadzenia do uzbrojenia nowego typu statku powietrznego, prawdopodobnie na skutek mizernej, w stosunku do samolotów F-16, rozpiętości skrzydeł. Jeśli w SP nastąpi rzeczywisty przełom w kierunku bezzałogowców, to korzystając z anulowania kontraktu, mogą one starać się o pozyskanie większego, niż taktyczny, samolotu. Nie wydaje się możliwe, żeby w jednym czasie zrealizować zakup dwóch rodzajów systemów – taktycznego i MALE. Może być tak, że zakup ograniczy się tylko do systemu dla Sił Powietrznych (a te z wydają się myśleć o systemie większym). Tym samym Hermes 450, który był głównym konkurentem Aerostara, może mieć problemy ze znalezieniem się na liście. Nie należy zapominać, o sprzęcie innych, niż izraelscy, producentów. Mogą oni starać się o polski rynek, bazując na dotychczasowych doświadczeniach. WP użytkuje systemy ScanEagle, produkowane co prawda przez amerykańską firmę Insitu, za którym stoi jednak potęga Boeinga. Sytuacja podobna do tej, gdy jednym z argumentów za Aerostarem, było użytkowanie Orbitera. Dodatkowym czynnikiem, będzie na pewno kwestia uzbrojenia przyszłego bezzałogowca. Jest to wymóg bardziej medialny niż potrzebny Siłom Zbrojnym, ale nie można wykluczyć, że znajdzie się on w specyfikacji, a nawet, że będzie jej osią.
Przyszli Oferenci zostaną także skonfrontowani z personelem bezzałogowców, którzy są w Wojskach Lądowych, a którzy szlify zdobywali w Izraelu, Polsce, Iraku, Afganistanie i Czadzie. Dzięki sześcioletniemu użytkowaniu, potrafią oni ocenić przydatność systemów, a także sformułować wymagania co do tych które będą potrzebne w przyszłości. Jest do doświadczenie nie do przecenienia i myli się ten kto sądzi, że zamyka się w systemach będących na stanie WP. Druga grupa specjalistów znajduje się w Wojskach Specjalnych. Wojsko nie jest więc już „klientem rozglądającym się, z rozdziawioną buzią, niezdecydowanie po witrynach sklepowych”. Bezzałogowce nie są traktowane w kategoriach nowinki, a z reguły wysoko podnoszona cecha czyli lot po zaprogramowanej trasie – nie robi wrażenia. Bezzałogowce w Wojsku nie są już nawet traktowane w kategoriach „przyszłości”. To jest teraźniejszość, o czym nierzadko zapomina krajowe zaplecze konstrukcyjne.
Aby dodatkowo skomplikować sytuację, zauważyć należy, że warunki przetargu na taktyczny BSP, tworzone były w okresie poważnego zaangażowania się Polski w Afganistanie. Dziś, coraz częściej mówi się o zbliżających się terminach zmniejszania sił na tym teatrze, oraz konieczności powrotu do zasadniczych zadań Sił Zbrojnych, czyli obrony terytorium RP. A to będzie bardzo poważnie rzutować na wymagania dla przyszłych bezzałogowych statków powietrznych Sił Zbrojnych.