Od czego zacząć konwersatorium „Dron w dom”? Racja. Od wspomnienia pojazdów konnych i pierwszych samochodów.
Rozpoczęcie z takiego poziomu dało wszystkim do myślenia od samego początku. Na ile, w sposobie postrzegania dronów, jesteśmy podobni do ludzi, którzy kiedyś zostali postawieni wobec poruszających się po drogach samochodów? Na ile drony stanowią krok cywilizacyjny podobny do pierwszych konnych pojazdów szynowych albo pędzących pociągów. Czy dziś mamy do czynienia z poglądami, z których wyziera strach przed nowym, tak jak to było przy okazji badań mówiących o prawdopodobnych schorzeniach u ludzi podróżujących koleją? Albo także u osób obserwujących pędzący pociąg. Jakie problemy rodzi wprowadzenie choćby automatów do pakowania cukierków? Jak się to ma do zapewnienia jakości i oraz do odpowiedzialności za produkt. Wbrew pozorom przyłożenie tego ostatniego do bezzałogowców wcale nie jest tak bezzasadne jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.
Wysoki ton na wejściu nie pozostał bez wpływu na przebieg konwersatorium. Podparty został konsekwentnym „zaganianiem” przez moderatora w kierunku kompleksowych systemów informacyjnych, przy każdej próbie rozwodzenia się prelegentów nad potrzebami lub możliwościami dronów. W ten sposób uniknięto kolejnego powtarzania jałowych już dziś rozważań co bezzałogowiec może i dlaczego wszystko. Tym samym zarówno strony: „popytowa”, „podażowa” jak i audytorium uzyskały komfort ogniskowania się na meritum, bez żalenia się lub chwalenia. Innymi słowy – było zwięźle.
Całość obrad podzielona była na dwie części. W pierwszej wypowiadali się przedstawiciele instytucji – odbiorców informacji z bezzałogowców. Innymi słowy generujące popyt na drony. W drugiej przedstawiciele firm posiadających rozwiązania bezzałogowe czyli zapewniających podaż. Wydarzenie zdominowane zostało przez bezzałogowce powietrzne. Prelegenci przedstawili dotychczasowe doświadczenia oraz wskazali kierunki w jakich widzą przyszłość.
Zimnym prysznicem dla bezzałogowych było wystąpienie przedstawiciela GAZ-System. Monitoring instalacji przesyłowych (w tym gazowych) jest jednym ze sztandarowych punktów przy reklamie każdego drona. Tymczasem okazało się, że w przypadku GAZ-System koszt pułap cenowy przelotu załogowym statkiem powietrznym bije na głowę koszty latania bezzałogowcem w tych samych celach.
W komentarzach pojawił się znowu postulat uwolnienia przestrzeni niekontrolowanej. Zwolennicy tego poglądu zdają się zapominać, że naczelną zasadą jest ochrona życia i zdrowia ludzi przebywających w powietrzu. Widać zarysowujące się zrozumienie prostego faktu, że przepisy latania bezzałogowcami w Polsce istnieją. A to, że nie można latać wszędzie jest tego najlepszym dowodem. Tak samo zresztą jak nie wszędzie można wjechać samochodem.
W końcowej części wypłynął temat urządzeń ostrzegawczych. Od razu też pojawił się głos o potrzebie wyposażania dronów w urządzenia sense-and-avoid, podparty doświadczeniem z lotnictwa załogowego. Postulat ten jest niezrozumiały, wobec faktu, że na chwilę obecną 100% oficjalnych kolizji załogowy kontra bezzałogowy statek powietrzny, zostało zawinionych przez pilotów lotnictwa załogowego. Dlaczego więc to drony mają montować na swoim pokładzie czujniki sense-and-avoid? Jeśli załogowi nie potrafią latać we wspólnej przestrzeni powietrznej, to niech montowanie czujników zaczną od siebie. W końcu przewożą na pokładach ludzi.
Następne spotkanie w ramach 5 Żywiołów: Wolność – Informacja – Bezpieczeństwo – 23.04.2015 w Warszawie – Prawne i społeczne problemy funkcjonowania systemów bezzałogowych w przestrzeni publicznej.
http://www.5zywiolow.pl/wydarzenie/konserwatorium-systemy-bezzalogowe/