Generał Waldemar Skrzypczak powiedział z programie „Polska i Świat” – Rozważamy kwestię zastąpienia części wysiłku samolotów Su-22 przez samoloty bezpilotowe, dalekiego zasięgu z dużymi możliwościami uderzeniowymi… we środę MON zapowiedział w Powidzu, że samoloty (załogowe) Su22 nie będą modernizowane.
No i rozpętała się burza……
TUTAJ wypowiedź gen. Skrzypczaka
A poniżej niektóre odgłosy „burzy” także z zagranicy.
Ale najciekawiej jest na forach.
Zauważyć należy, że większość głosów totalnej (negatywnej) krytyki tego pomysłu pochodzi bezpośrednio ze środowiska lotniczego, zwłaszcza wojskowego. Czy to aby nie te same obawy, które, w szczytowym wydaniu, napędzały ludzi niszczących maszyny parowe w czasach rewolucji przemysłowej w XIX w? Na myśl o tamtych czasach pukamy się w czoło, a dziś…
Skoro mamy samochody które same parkują (ba utrzymują się same na pasie ruchu), a w Londynie jeździ automatyczny pociąg podmiejski bez maszynisty (Docklands Light Railway), to czemu w Polsce nie miałoby być uderzeniowych bezzałogowych statków powietrznych. Czy tylko dlatego, że nam się to nie mieści w granicach pojmowania?
Problemy leżą gdzie indziej. Po pierwsze, gdy świat już mówi o tankowaniu w powietrzu BSP-BSP, my drepczemy w kąciku gdzie szczytem techniki jest bezzałogowiec do obserwacji z góry.
Po drugie. Sam BSP to tylko szczyt piramidy, składającej się z wielu czynników wzajemnie się uzupełniających i przenikających. Tymczasem na razie króluje pojęcie, że – jak będziemy mieli takiego drona to już będzie gites. A tak niestety nie jest.
Totalnym przeciwnikom idei zastąpienia samolotów szturmowych przez bezzałogowce polecam (w rozumieniu rekomenduję) rozwiązanie zagadki dotyczącej pewnej broni, też stanowiącej swego czasu novum. O czym powiedziano: jest zbyt przecenianą broni, dwie sztuki na batalion piechoty to więcej niż wystarczająco, a dziś ma to każdy żołnierz (także część pilotów)?
Totalnym zwolennikom polecam (w rozumieniu rekomenduję) prześledzenie historii długopisu i wiecznego pióra.
Jest jeszcze jeden aspekt. Po raz pierwszy MON wydało z siebie konkretne wymagania w stosunku do bezzałogowych statków powietrznych w jakich upatruje szanse na realizację swoich zadań. W skrócie – szukamy bezzałogowca, który będzie robił to samo co Su-22. Konkretne, a nie dokładne, jak miało miejsce w dotychczasowych postępowaniach przetargowych. Tymczasem spotkała je za to fala totalnej krytyki, do wypominania generałowi Skrzypczakowi jego pancernej przeszłości włącznie.
A może należy brać się do roboty.