W wydaniu Faktu z dnia 28.02.2011 pojawił się artykuł o dwóch typach bezzałogowców, użytkowanych przez Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie. W artykule opisane są systemy Aerostar i Scan Eagle.
Dostaliśmy samoloty szpiegowskie.
Na niebie wyglądają jak niewinne ptaki. Ale to naszpikowani elektroniką mali szpiedzy, przed którymi nie ukryje się nic ani nikt. Polska armia w Afganistanie rozpoczyna właśnie patrole nowymi samolotami bezzałogowymi, które potrafią z dużej wysokości rozpoznać każde niebezpieczeństwo: Talibów podkładających bomby, składy broni czy zasadzki na nasze patrole. Wszystko, co widzą czujniki i kamery samolotu, przekazywane jest do pilota, który siedzi bezpiecznie w schronie bazy i steruje na odległość maszyną.
O tym się mówiło już od dawna – Polacy potrzebują w Afganistanie samolotów bezzałogowych. Tylko one potrafią w tak krótkim czasie przeczesywać w poszukiwaniu terrorystów tak rozległe górzyste tereny prowincji Ghazni. Polscy żołnierze z zazdrością patrzyli na amerykańskie oddziały, którym pomagają te szpiegowskie maszyny. Ale wreszcie doczekaliśmy się i my. W polskiej bazie w Afganistanie służbę rozpoczęły właśnie Aerostary – małe samoloty bezzałogowe, które nasza armia kupiła w tamtym roku od Izraela. Dwa zestawy po cztery samoloty kosztowały aż 89 milionów złotych, ale – jak podkreślają nasi żołnierze – to wyjątkowo dobrze wydane pieniądze.
Tymi maszynami można sterować nawet z odległości 200 kilometrów od centrum dowodzenia. Samolot może utrzymywać się na wysokości kilku kilometrów i przekazywać na żywo do bazy bardzo dobrej jakości obrazy, jakby transmisję telewizyjną, zarówno w dzień, jak i w nocy – wtedy obraz jest w podczerwieni. Szpiegowskie kamery są tak czułe, że bez trudu nawet z wielu kilometrów potrafią pokazać pojedynczego człowieka. Dzięki nim polscy żołnierze, nie wychylając głowy z bazy, mogą obserwować, co dzieje się na teranie praktycznie całej prowincji Ghazni.
– Obserwujemy ulice, budynki, przemieszczających się ludzi. Teren rozpoznawany jest niemal cały czas – mówi nam st. chor. Marcin Pietruszka, dowodzący polskimi bezzałogowcami w Ghazni. I dodaje, że dzięki tym samolotom nasze patrole mogą znacznie szybciej reagować na każde niebezpieczeństwo. Jeśli kamera zarejestruje np. taliba, który podkłada minę, od razu w dane miejsce wysyłani są żołnierze, a operator bezzałogowca cały czas przekazuje im informację, gdzie jest i co robi nieprzyjaciel. Polacy służący w Ghazni mają też do dyspozycji 10 małych bezzałogowców Scan Eagle, wypożyczonych od Amerykanów. Te maszyny są mniejsze i patrolują tereny oddalone o 20-30 kilometrów od bazy. Wyposażone są jednak w kamery, które dobrze widzą przez kurz czy dym.
Bogdan Klich, minister obrony narodowej:Dzięki tym bezzałogowym samolotom mamy możliwość ciągłej, niemal bezszelestnej obserwacji terenów w promieniu wielu kilometrów od polskiej bazy. Maszyny te zdecydowanie poprawiają bezpieczeństwo naszych żołnierzy w Afganistanie
Aerostar:
Wymiary: rozpiętość skrzydeł 7,5 m, długość 4,5 m
Prędkość maksymalna: 200 km/h
Pułap: 6100 m
Zasięg: 200 km
Czas lotu: 12 godzin
Wyposażenie: kamery wysokiej rozdzielczości, także noktowizyjne i na podczerwień
Scen Eagle:
Wymiary: rozpiętość skrzydeł 3,1 m, długość 1,2 m
Prędkość maksymalna: 130 km/h
Pułap: 5000 m
Czas lotu: 20 godzin
Wyposażenie: kamera telewizyjna wysokiej rozdzielczości, kamera termowizyjna, urządzenia do wykrywania biologicznych i chemicznych skażeń, anomalii magnetycznych i laserowego dalmierza podświetlającego cel.
Samoloty bezzałogowe są podczas całego lotu kierowane drogą radiową ze stanowiska kontroli znajdującego się na ziemi. Mogą też wykonywać lot samodzielnie, według zaplanowanej trasy z wykorzystaniem odbiornika GPS.
za Fakt.pl
Link do artykułu TUTAJ
Link do galerii zdjęć TUTAJ
Stwierdzenie o rozpoczęciu służby wydaje się nieco na wyrost, ponieważ Aerostary są na etapie prób technicznych, mających wykazać zgodność deklarowanych parametrów z rzeczywistymi, sprawdzonymi w warunkach w których sprzęt ma być użytkowany. Próby przeciągają się ze względu na uszkodzenie części pasa startowego, które nastąpiło w wypadku śmigłowca w styczniu br. Kluczowym jest problem startu z pasa bazy Ghazni, położonego o ponad 2000 stóp wyżej niż lotnisko kontyngentu holenderskiego (także użytkującego systemy Aerostar). Dotychczasowe loty próbne odbyły się bez, najdroższej części samolotów, a mianowicie kamer. Cały proces obserwują polscy specjaliści (piloci, operatorzy i personel techniczny) lotnictwa bezzałogowego, dzięki czemu, z chwilą przyjęcia sprzętu, będą oni mieli wiedzę daleko pełniejszą niż przekazana w ramach szkolenia. Co prawda, odosobnione, głosy krytyczne takiego rozwiązania, straszą skutkami wybuchów min pułapek, podłożonych w czasie gdy samoloty przebywały w powietrzu bez kamer oraz wskazują na możliwość zastosowania symulatora do lotów próbnych. Należy jednak zauważyć, że procedura lotów próbnych jest normalną procedurą lotniczą, którą przechodziły także załogowe statki powietrzne PKW. Natomiast, przeceniana przez laików, rola symulatorów jest taka sama jak w szkoleniu pilota samolotu załogowego – wspomaga, ale nigdy nie zastąpi. Równie dobrze można proponować przeprowadzenie na symulatorze – prób w powietrzu śmigłowców Mi-24.
Przysłowie mówi – niecierpliwość, karmiąc zęby wybija. Lepszym rozwiązaniem jest dokładne sprawdzenie w warunkach rzeczywistych, niż wprowadzanie na szybko systemu stanowiącego nową jakość dla całego wojska. Zwłaszcza, że w rękach Polaków i na ich korzyść działają nie tylko wspomniane w artykule samoloty bezzałogowe.