za rp.pl
Skandal z zakupem bezpilotowców.
Kontrakt z izraelską firmą na dostawę samolotów bezzałogowych Aerostar do Afganistanu może zostać zerwany .
Producent aerostarów, izraelska firma Aeronautics Defense System, nie dotrzymał terminów dostaw sprzętu. Zestaw samolotów bezzałogowych średniego zasięgu miał trafić do naszych żołnierzy w Afganistanie we wrześniu 2010 r. (drugi miał w kraju służyć do szkolenia). Do dziś samolotów kupionych przez armię nie ma.
Dwa dni temu powiedział o tym szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch na posiedzeniu Sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Stwierdził, że samoloty bezzałogowe w rzeczywistości nie osiągnęły jeszcze gotowości operacyjnej.
– Firma, która usiłuje nam sprzedać dwa takie zestawy Aerostar, nie wywiązała się z umowy w terminie – mówił generał.
Jednak o tym, o czym głośno powiedział szef sztabu, wojskowi szeptali już od dawna.
– Wszyscy w armii wiedzieli, że z tego będzie gigantyczna afera – przyznaje gen. Sławomir Petelicki, twórca GROM.
Co na to MON? Marcin Idzik, wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy dla wojska, podkreśla, że na razie firmie naliczane są kary za nieterminowe dostawy sprzętu. – Gdybyśmy tego nie robili, działalibyśmy na niekorzyść Skarbu Państwa, a to jest przestępstwo – mówi Idzik.
Wyegzekwowanie kar za opóźnienia w dostawach to niejedyny problem resortu obrony związany z tym przetargiem. Zaraz po jego podpisaniu w lutym 2010 r. MON wypłacił producentowi bezpilotowców zaliczkę w wysokości 30,3 mln zł, czyli ponad 30 proc. wartości kontraktu, który opiewał na88 mln zł. Ministerstwo zapewnia, że „w przypadku niewykonania umowy przedpłata podlega zwrotowi w całości”.
A wiele wskazuje, że resort może zerwać kontrakt. – Kwestia odstąpienia od umowy będzie przedmiotem spotkania, które niebawem zostanie zwołane – przyznaje wiceminister Idzik. – Sprawa nie jest jednak prosta. Faktem jest, że firma nie dotrzymała terminów. Jednak z drugiej strony w zamian wysłała własny sprzęt, który jest teraz użytkowany w Afganistanie.
Sprawa braku wyposażenia polskich żołnierzy na misji w Afganistanie w odpowiedni sprzęt, m.in. do rozpoznania, czyli samoloty bezzałogowe, wybuchła po śmierci kpt. Daniela Ambrozińskiego w sierpniu 2009 r. Został on postrzelony w zaplanowanej przez talibów zasadzce w dystrykcie Adżrijstan. Wywołało to w kraju gorącą dyskusję na temat sprzętu, jakim na misji dysponują żołnierze. O blokowanie zakupów oskarżył biurokratów wojskowych i MON gen. Waldemar Skrzypczak, ówczesny dowódca Wojsk Lądowych, który w proteście odszedł do cywila.
Minister obrony Bogdan Klich na fali tych wydarzeń ogłosił tzw. pakiet afgański. Był to program zakupu w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej odpowiedniego sprzętu dla żołnierzy na misji. W tym planie znalazły się też bezpilotowce.
Do przetargu stanęły trzy izraelskie firmy: IAI, Elbit i Aeronautics Defense System. Rywalizacja między nimi była bardzo ostra i nie zawsze czysta, również na polu lobbingowym.
Po pięciu miesiącach od ogłoszenia „pakietu afgańskiego” minister Klich triumfalnie ogłosił rozstrzygnięcie przetargu. W aukcji elektronicznej wybrano ofertę Aeronautics Defense System. Początkowo wydawało się, że MON zrobił doskonały interes, bo cena była niska (resort przewidywał wydanie na ten cel 186 mln zł). Dziś wydaje się, że może wyjść na tym jak Zabłocki na mydle.
Od podpisania kontraktu mijały miesiące, a samoloty nadal nie spełniały wojskowych wymogów. Na początku roku resort wynegocjował więc z producentem, że do Afganistanu firma wypożyczy swój zestaw bezzałogowych samolotów z wynajętą obsługą. Strona polska zobowiązała się m.in. utrzymać załogę i przygotować pas startowy. Jednak na nim rozbił się śmigłowiec, a naprawa pasa po wypadku się przeciągała.
Wypożyczony samolot zaczął więc latać dopiero niedawno. Dostarcza żołnierzom obrazy terenu. – Dla nas kluczową sprawą jest zapewnienie żołnierzom zobrazowania, które już dostarczają m.in. właśnie te samoloty bezzałogowe. A więc usługa jest wykonywana – mówi Idzik.
Efekty pracy maszyny zachwalał też Klich, który przed świętami odwiedził polski kontyngent.
– Obraz jest dobry jakościowo, został wpięty do całego systemu rozpoznania i działa – stwierdził minister.
Jednak według wojskowych, z którymi rozmawiała „Rz”, te słowa są propagandą sukcesu, a sprawa przetargu na bezpilotowce może się okazać jedną z największych afer związanych z zakupem sprzętu dla wojska.
Edyta Żemła/Rzeczpospolita
Artykuł wraz ze zdjęciami TUTAJ, a TUTAJ wcześniejszy artykuł „Polskie samoloty bezzałogowe w Afganistanie”
Informacja Szefa Sztabu Generalnego dla KON, spowodowana jest, prawdopodobnie, wypowiedzią Ministra ON o włączeniu Aerostarów w system rozpoznania PKW, które to stwierdzenie padło w czasie wizyty w Afganistanie w końcu kwietnia br. Minister zapoznał się wtedy ze zobrazowaniami uzyskiwanymi przez dwa systemy (Aerostar i ScanEagle), co prawdopodobnie dało podstawy to stwierdzenia faktu włączenia Aerostara do działań. Z drugiej strony sprzęt nie został przez stronę polską przejęty, co z kolei jest osią informacji Szefa Sztabu Generalnego.
Wychodzi więc, jak w starym dowcipie – wszyscy mają rację. Sprzętu nie ma w Siłach Zbrojnych (nie jest na stanie, a dla niektórych, to tak jakby go nie było), ale działa na jego rzecz (dla niektórych tak jakby był). Pytanie fundamentalne to: jak traktować materiały uzyskane przy użyciu obu bezzałogowców (ScanEagle także nie jest na stanie Polskich Sił Zbrojnych)?