W 23 Bazie Lotnictwa Taktycznego odbyło się spotkanie na którym prezentowane były konstrukcje bezzałogowe powstające w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych, Instytucie Lotnictwa i na Wydziale Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej.
Celem spotkania była prezentacja polskich konstrukcji bezzałogowych statków powietrznych oraz możliwości ich zastosowania w Wojsku, Policji, Straży Granicznej, Straży Pożarnej itp.
Oprócz pokazu statycznego, na którym prezentowane były konstrukcje wspomnianych wcześniej instytucji, odbył się pokaz w powietrzu. W locie zaprezentowano dwa statki powietrzne z ITWL – Koliber i Nietoperz oraz wspólną konstrukcję firmy Aerodes i Politechniki Warszawskiej – Samonit.
Mając na uwadze zaprezentowany sprzęt i projekty, odnosi się wrażenie, że, podkreślany tak często, olbrzymi potencjał naukowo-badawczy polskich instytutów i uczelni podąża ścieżkami dawno przetartymi. Obraz ten staje się szczególnie wyraźny, jeśli porówna się rozwiązania zaprezentowane na spotkaniu w Mińsku Maz. z tym, co pokazały firmy, zwłaszcza te spoza kręgu potężnych koncernów, na Paryskim Salonie Lotniczym 2011.
Lot maszyny bez załogi na pokładzie, z zachowaniem zdolności monitorowania stanu platformy powietrznej z ziemi, jest już codziennością. Codziennością jest także przesyłanie obrazu wideo na odległość oraz bogactwo rozwiązań konstrukcyjnych i informatycznych poprawiających zarówno sam obraz jak i możliwości jego analizy przez operatora. Zdolność do przenoszenia uzbrojenia, nie jest być może codziennością, ale nie budzi już zdziwienia. Natomiast, w kraju którego Siły Zbrojne borykają się z pełzającym syndromem Nangar Khel, projekt uzbrojonego bezzałogowca, aby być „na czasie”, musiałby obejmować szczegółowe rozwiązania w zakresie pracy zarówno pilota, jak i operatora, co wykracza daleko poza konstrukcję samej tylko platformy powietrznej.
Lotnictwo bezzałogowe zdołało już nawet wypracować pewne własne standardy, czego najlepszym przykładem jest powolne znikanie z folderów reklamowych pojęcia fully autonomus odnoszącego się do lotu w pełni autonomicznego. Zdolność ta jest tak powszechna, że, w ocenie konstruktorów i producentów, przestaje robić wrażenie na potencjalnych użytkownikach. Standardem jest także sterowanie przy użyciu ekranu dotykowego.
Analizując, na bazie spotkania w Mińsku Mazowieckim, sytuację bezzałogowców w Polsce, nie sposób nie odnieść wrażenia, że zarówno MON (niejednokrotnie za to krytykowany), ale również polskie instytuty i uczelnie (prawdopodobnie niezdające sobie z tego sprawy) głównie poszukują rozwiązań poza granicami kraju, podczas gdy mogą je znaleźć w jego obrębie. Z jednej strony olbrzymia baza wiedzy technicznej wyniesionej z lotnictwa załogowego, z drugiej wieloletnie użytkowanie wielu (np. Orbiter, ScanEagle, a ostatnio FlyEye i Aerostar) typów bezzałogowych statków powietrznych przez wojskowy personel na, co najmniej, trzech kontynentach. Czyżby osią problemu był fakt, że personel ten to ludzie Wojsk Lądowych i Wojsk Specjalnych, czyli spoza tradycyjnego kręgu lotnictwa wojskowego?
Budujące jest natomiast, iż bezzałogowe statki powietrzne znajdują się w czołówce zainteresowania polskich instytutów i uczelni. Pozostaje mieć nadzieję, że posiadając bezapelacyjnie potężny potencjał, obejmą one swoim zainteresowaniem nie tylko budżet MON, ale także (a może przede wszystkim) skarbnicę jego praktycznych doświadczeń z użytkowania bezzałogowych statków powietrznych. Dzięki czemu są w stanie pójść w kierunku konstrukcji rzeczywiście wyprzedzających istniejące obecnie na świecie, trendy.