W artykule pt.”Polskie drony bojowe – szaleństwo czy przyszłość”, Paweł Wroński przybliża ogólne informacje na temat zastąpienia samolotów SU-22 przez samoloty bezzałogowe.
Ponieważ o samej sprawie było już pisane, dlatego rzućmy garść uwag, w odniesieniu do wybranych fragmentów.
Jak stwierdza Autor, „…pomysły zastąpienia samolotów przez drony, budzą przerażenie w siłach powietrznych..”. Dziwne byłoby gdyby nie budziły. Trudno też mieć pretensje o to, że „…jeden z wyższych rangą dowódców…” określa te koncepcje jako „szaleństwo entuzjastów gadżetów”. Wszak to nie pierwszy raz w historii, kiedy ludzie złoszczą się na maszyny, maskując w ten sposób strach przed utratą zatrudnienia.
Wg artykułu, wojskowi podkreślają, że „…drony dobrze sprawują się na pustyni, a nie w mglistej i zimnej Europie…”. Jeśli mieli oni na myśli Afganistan, to pustynia nie za bardzo jest tam dominującym rodzajem terenu. „Mglisto” i „zimno” też nie należy do rzadkości. Trzeba też zauważyć, że zasady wykorzystania bezzałogowców przez polskie oddziały (zastosowanie w misjach), odbywało się w Polsce, a więc jak najbardziej w mglistej i zimnej Europie.
To, że dotąd wykorzystywano drony głównie do zwalczania terrorystów (którzy nie mają obrony przeciwlotniczej) nie oznacza, że nie mogą one sprawdzić się w konwencjonalnym konflikcie. Czy fakt posiadania przez potencjalnego przeciwnika obrony przeciwlotniczej, skutkuje likwidacją samolotów Sił Powietrznych? Skoro istnieją szanse na wykorzystanie załogowych samolotów, to czy tak samo nie może być z dornami?
Wojskowi którzy wyrazili swoją opinię, prawdopodobnie nie zapoznali się z konfliktem w Gruzji, gdzie drony wykazały swoją wysoką wartość. Były na tyle dotkliwym narzędziem walki, że strona rosyjska podjęła ryzyko wysłania samolotów myśliwskich w celu ich zestrzelenia. Jeżeli miarą nieprzydatności do walki miałaby być ilość zniszczonych egzemplarzy sprzętu, to cóż dopiero mówić o czołgach. W Iraku, żołnierze regularnej armii poddali się latającemu robotowi.
Natomiast, zwolennicy opcji dronów, którzy „…podkreślają, że w chwili obecnej, najbardziej zawodnym, najmniej odpornym i najdroższym elementem jest pilot…” zdają się zapominać, że w lotnictwie bezzałogowym jest dokładnie tak samo – szczególnie jeśli mówimy o walce zbrojnej.
link do artykułu TUTAJ