Swego czasu na jednej z konferencji powiedziałem, że autonomiczność nie istnieje na razie. Pojawi się ona jednak jeśli człowiek zdecyduje się postawić robota przed sądem. Cała dyskusja obracała się wokół tak rozpowszechnionego w folderach reklamowych wielu firm lotu autonomicznego, ale dotyczyła także głębszych spraw robotyki jako takiej.
Jako naturalną konsekwencję przedstawiłem pojawienie się ruchów obrony praw robotów i ich przeciwników. Idąc dalej pojawiłyby się tabliczki „Roboty witamy” lub też „Robotom wstęp wzbroniony”. Pamiętam też, że utytułowane głowy na sali z jednej strony pokiwały z politowaniem głową (praktyk to nie to samo co uczony), lub też, w rozmowach kuluarowych, dali jasno do zrozumienia jak daleką jest to przyszłością.
Trzeba uderzyć się pierś. Całe rozumowanie było oparte o przewidywany rozwój technologiczny, co jak dzisiaj widać okazuje się błędne. Wiadomym jest, że sztuczna inteligencja nie jest warunkiem autonomiczności robota. Jakkolwiek nie byłaby ona doskonała, to i tak stanowi element zależny od zaprogramowania. Tymczasem do autonomiczności potrzeba czegoś więcej. Potrzeba aby robot podejmował decyzje odpowiedzialne. A to już wiąże się ściśle z pojęciem wyboru. Wybór natomiast nie może istnieć bez wolnej woli do jego dokonania. Wynika z tego, że dopóki człowiek nie uzna robota za obdarzonego czymś co nazwałbym sztuczną wolną wolą – do tego momentu nie będziemy mogli mówić o autonomiczności tego ostatniego.
Rozumowanie to nie brało pod uwagę, chciwości jaki przejawia człowiek w stosunku do majątku drugiego człowieka. I oto na naszych oczach, w imię poprawienia wyników budżetowych oraz swoich pensji zagrożonych przez Brexit, Komisja Parlamentu Europejskiego zdecydowała się ogłosić projekt nadania robotom statusu osoby elektronicznej i nałożenia podatku.
Możemy się śmiać i pukać w głowę. Będzie tak do momentu, kiedy ekipa złożona z ludzi o zimnych sercach wejdzie do domu w celu sprawdzenia warunków pracy elektronicznej osoby piorącej, zmywającej lub latającej. Albo dowali mandat, za loty dronem w warunkach powiewów wiatru, nasłonecznienia, zachmurzenia lub innych. Idąc dalej. Skoro istnieją ekoterroryści, to czemu nie mieliby istnieć roboterroryści, paraliżujący pracę podczas oblotów. Lub też inwestycje np. fabryk, żądaniem poprawienia doli uciemiężonych robotów. Słabym pocieszeniem jest fakt, że mowa jest o najbardziej skomplikowanych urządzeniach.
Pierwszy maleńki krok został wykonany. Człowiek postuluje nadanie statusu osoby urządzeniu. I dlaczego? Bo potrzebuje kasy.
http://www.reuters.com/article/us-europe-robotics-lawmaking-idUSKCN0Z72AY
GT