Personel Straży Pożarnej szkoli się do zadań wykonywania lotów przy użyciu bezzałogowego śmigłowca.
Śmigłowiec zakupiony po dwuletnim okresie został dostarczony do KWSP w Białymstoku w dniu 26.08.2011. Po odbiorze technicznym został wciągnięty na stan Straży Pożarnej.
Personel wytypowany do użytkowania śmigłowca, zakończył szkolenie z podstaw pilotażu i obsługi naziemnej. W chwili obecnej trwa szkolenie na dostarczonym symulatorze. Po jego zakończeniu, strażaków czeka jeszcze jeden etap szkolenia u Dostawcy sprzętu. Ze powyższych, zrozumiałych, względów, bezzałogowiec nie jest jeszcze planowany do użycia bojowego w akcjach Podlaskiej Straży Pożarnej.
Do przyszłych działań z bezzałogowcem wyznaczone zostały osoby z Pionu Operacyjnego oraz Technicznego Straży Pożarnej i będą one wykonywały loty w ramach zadań dodatkowych.
Nie sposób nie zatrzymać się na chwilę. Nie jest to miejsce na ocenianie przyjętych rozwiązań, ponieważ trzeba znać dokładnie warunki, w jakich takie czy inne decyzje zostały podjęte. Jeśli bowiem system finansowania, jaki funkcjonuje w Straży Pożarnej, zapewni taki poziom zakupów, że zbilansują one małą liczbę godzin praktyki (i tym samym dużą ilość zdarzeń) to rozwiązanie to ma szansę się sprawdzić. Warto jednak wiedzieć, czego należy się spodziewać, zwłaszcza, jeśli idzie się drogą wcześniej przetartą.
Wykonywanie lotów bezzałogowymi statkami powietrznymi, w ramach dodatkowych (czy też nieetatowych) obowiązków, nie jest to podejściem nowym. Tak samo podchodziły, na początku, wszystkie instytucje kupujące je w przeszłości. Instytucje te przeszły ścieżkę, przed którą strażacy dopiero stają. Z grubsza wygląda ona następująco: euforia – histeria – szukanie winnych – karanie niewinnych – nagradzanie niebiorących udziału.
Jeśli personel będzie trenował „z doskoku”, w ramach zadań dodatkowych, to pierwsze problemy (nawet niezależne od sprzętu) będą interpretowane na jego niekorzyść. Spowoduje to stopniowy brak zaufania i próby unikania lotów. Zjawisko to będzie się z czasem nasilać poprzez brak praktyki i potęgować poprzez informacje o innych (nawet drobnych) problemach oraz strach przed konsekwencjami materialnymi. Będzie zataczało coraz szersze kręgi przez świadomość prowadzenia obsługi technicznej, także „z doskoku” . W efekcie, „na celowniku”, znajdą się bezpośredni przełożeni, a po nich – ich przełożeni. W końcu nastąpi ogólne zniechęcenie, co do używania sprzętu. Wtedy ktoś sobie przypomni o sumach wydanych na zakup. Powyższe problemy w sposób naturalny wciągną na swoją orbitę Dostawcę sprzętu.
Oczywiście jest to scenariusz, który nie musi się sprawdzić, jednak daje do myślenia fakt, że wszystkie instytucje, które dotąd zakupiły sprzęt podobnej klasy, przestawiły się lub też planują przestawianie na stworzenie specjalistycznych komórek, (dla których użytkowanie BSP jest głównym, a nie dodatkowym zadaniem).
Nie zmienia to faktu, że bezzałogowiec w rękach strażaków stanowi całkowicie nową jakość w akcjach ratowniczych i otwiera kolejny rozdział doświadczeń bezzałogowych statków powietrznych w Polsce.