Nie milkną echa zakupu taktycznych BSP dla Wojska Polskiego. Styczniowy numer Raport WTO, przynosi duży artykuł „Taktyczne bsl-czyżby finał”. Jakkolwiek cały artykuł jest interesujący dla każdego zaangażowanego w temat, to zawiera w sobie bardzo niebezpieczną perełkę. Chodzi o fragment tekstu w którym Autor wyraża zdziwienie że jeden z zakupionych zestawów ma trafić do użytku w Polsce i podpiera się stwierdzeniem iż, cyt.”do szkolenia wystarczyć powinien symulator oraz ewentualnie 1-2 aparaty latające i pojedyncze terminale zdalne” .
Jest to pułapka w którą niesamowicie łatwo wpada każdy, kto BSP traktuje w kategoriach „dużego modelu”. A tymczasem Bezzałogowe Statki Powietrzne są właśnie statkami powietrznymi, ponieważ podlegają tym samym prawom, nie tylko fizyki, co załogowce. Każdy dzień ich funkcjonowania o tym przekonuje. Nie inaczej jest ze sprawami szkolenia. Piloci-operatorzy muszą podtrzymywać nawyki ponieważ, pomimo całej elektroniki, to człowiek jest centralną jednostką sterującą.Pilot musi mieć możliwość wykonywania lotów i to stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe w odniesieniu do samolotów bezzałogowych.
Symulator ma rację bytu jako uzupełnienie szkolenia w powietrzu, a nie jego substytut. Pojęcie o sterowaniu BSP jakby to była konsola do gier, narobiło już szkód i to w krajach z większym bezzałogowym doświadczeniem niż Polska. Zresztą firma sprzedająca nie przedstawiła symulatora, zdolnego symulować sytuacje z jakimi pilot może się spotkać w powietrzu.
Kolejną sprawą są 1-2 aparaty latające. Polska kupiła dwa zestawy po cztery platformy każdy. Skąd więc wziąć te do szkolenia? Jeśli wyjmiemy je z jednego z zestawów, to przestaje on być zestawem. Problem też leży w tym, że trzeba wyjąć nie tylko platformy ale i stację kierowania, zespół antenowy, aparaturę diagnostyczną itp. Po takiej operacji do skierowania w misję pozostaną 1-2 platformy. Załóżmy jednak, że kupujemy dwie platformy szkoleniowe. Należy do nich dokupić dokładnie taki sam osprzęt w postaci aparatury kierowania, zaplecza technicznego, części zamiennych itd. Otrzymujemy więc kolejny zestaw wcale nie tańszy od bojowego.
Szkolenie personelu lotnictwa bezzałogowego opiera się na tych samych podstawach co lotnictwa tradycyjnego. To dlatego podstawą jest sterowanie ręczne (jakkolwiek by ono nie było realizowane), a nie uwielbiany przez media lot autonomiczny. To dlatego po zakończeniu szkolenia wstępnego przechodzi się do szkolenia tzw. przypadków szczególnych czyli jak doprowadzić samolot bezpiecznie do lotniska lub wylądować z jak najmniejszymi stratami.
Patrząc z tej strony, BSP przestają się jawić jako modele sterowane przez klikanie w ekran komputera, a stają się tym czym są w rzeczywistości – kolejnym rodzajem lotnictwa.